Znowu próbowałam z art clayem. Długo robiłam ten wisior. Najpierw samą sowę (to puchacz, nie jestem do końca zadowolona z efektu, szkoda, że nie zrobiłam go bardziej przestrzennego). Mój problem z art clayem jest taki, że wciąż zaczynam od nowa. Robię sobie tak długie przerwy, że za każdym razem muszę na nowo oswajać się z materiałem. Dobra, dosyć marudzenia. To wisior.
Świetnie się prezentuje!
OdpowiedzUsuńho ho ho jak ambitnie,śliczne toto,choć sówka wygląda na zirytowaną bardzo,chyba naszym zaglądaniem,podglądaniem jej ;o)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny za miłe słowa. Puchacz to w końcu nie taka sówka, kawał ptaka i bynajmniej do milusich nie należy. Króliczkiem w jego szponach nie chciałabym być. Jednak zachwycają mnie sowy, choć na żywo tylko w zoo oglądałam...
OdpowiedzUsuńmi podoba się bardzo ta zirytowana minka taka nietypowa, dlamnie rewelacja
OdpowiedzUsuńPiękny wisior! Bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cieszę się, że się podoba i dziękuję bardzo za odwiedziny :) Podziwiam Wasz blog od paru dni i przepiękne lalki, bardzo oryginalne.
UsuńŚwietny , trochę taki magiczno tajemniczy :)
OdpowiedzUsuńOjej, jak mi miło. Właśnie tak miało być, w końcu sowa, to taki magiczny ptak i bardzo tajemniczy ze względu na tryb życia i niestety rzadkość występowania...
UsuńPiękny, to właśnie jest sztuka :) Sowa wyszła perfekcyjnie moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, ale jestem na razie daleka od nazwania tego, co robię, sztuką :)
OdpowiedzUsuń